Jak nie pisać oferty?
- Piotr Bartczak
- 23 sty 2013
- 2 minut(y) czytania
Dostałem dziś maila, którego cytuję w całości, iksując tylko nazwy firm i oprogramowania, bo po co …
Przedstawiam go tutaj, bo to idealny przykład jak nie pisać oferty. Jak można totalnie spalić pierwszą próbę kontaktu.
Witam serdecznie, Reprezentuje XXXXX. Nasza firma posiada 7 letnie doswiadczenie w projektowaniu serwisow www, marketingu internetowym oraz jestesmy w³ascicielami skryptow XXXXXX. Jesli z jakis powodow, nie mozecie Panstwo pozwolic sobie na stworzenie profesjonalnego Dzialu SEO a macie zainteresowanych Klientow na us³uge pozycjonowania lub chcecie rozszerzyc swoja oferte zapraszam do kontaktu.
Pomijam w ogóle fakt, braku podpisu! Ale popatrzcie na coś innego. Sprzedawca pisze do kogoś, kto zajmuje się WWW i oferuje coś czym mógłbym się nawet zainteresować, ale forma przekazu jest tak okropna, że aż rzucam to na bloga.
Po pierwsze, autorka tekstu, Pani Agnieszka, dość wybiórczo korzysta z polskich znaków diakrytycznych. Czy mi przeszkadza ich brak? Nie, jeżeli brakuje ich w całym tekście, to uznaję to normalne, bo sam mam kilka miejsc z których wysyłam bez naszych znaków. Razi i przeszkadza mi to że raz są, a raz ich nie ma.
Po drugie, mail został zakodowane w iso-8859-2 (latin2) co w dobie utf’a jest dla mnie nieakceptowalne. Czasem przedrze się spam po rosyjsku czy w czymś azjatyckim i może się porządnie wyświetlać. Tutaj … nie.
Po trzecie, chwalenie się własnością jakiś tam skryptów, bez wyjaśniania co mogę na tym zyskać jest … bezsensu. To zdanie równie dobrze mogłoby być po klingońsku.
Po czwarte, gdzie jest zysk!? Gdzie jest coś na czym mogę zyskać?
Po co wysyłać coś, w czym nawet nie można przeczytać o tym co można zyskać? Na co liczą autorzy takiego kiepskiego maila?
Jedno jest pewne firmę zapamiętam. Źle.
Comentarios