top of page

Tydzień po WordCampie w Poznaniu – winni jesteśmy relację

Zdjęcie autora: Piotr BartczakPiotr Bartczak

Jak ten czas leci. Właściwie nie do końca zdążyłem się rozpakować, a to już tydzień od daty rozpoczęcia WordCampu w Poznaniu. Jak było? Oto relacja.

Redakcję dev.WPzlecenia reprezentowałem tylko ja. Niestety Jakubowi nie udało się dotrzeć. Szkoda, bo miał być jednym z prelegentów. Co więcej prelegentów tuż przed rozpoczęciem spotkania ubyło więcej. Nie dotarł także Adam Klimowski ze swoją prezentacją jak przerobić WordPressa w minibloga a’la Tumblr, nie było też Wojtka Szkutnika, na którego prezentację o przyszłości WordPressa bardzo czekałem. Nie zmienia to jednak faktu, że generalnie WordCamp oceniam jako bardzo udany.

Before

Byłem chyba pierwszym z nie-poznaniaków, który przybył do Poznania. Niestety tak to już jest jak człowiek musi się dostosować do środków transportu i mieszka w mitycznym Białymstoku. Wyjechałem w czwartek o 1 w nocy, w Poznaniu byłem w czwartek około południa, na niemal 24 godziny prze rozpoczęciem. Ulokowałem się w hostelu (polecam Frolic Goats Hostel, 100 metrów od rynku a cena za nocleg poniżej 40 złotych), zasiadłem do laptopa i od kliknięcia do kliknięcia ustaliliśmy wspólnie na Facebooku miejsce i czas before party. Dobra okazja do poznania kilku nowych osób. A może nie nowych, znaliśmy się przecież już całkiem nieźle z grupy Fani WordPressa na GoldenLine.

Prezentacje

To najbardziej pozytywne zaskoczenie z całego spotkania. Poziom ich był naprawdę wysoki i nawet w tematach, które nie do końca mnie interesują znalazłem coś dla siebie. Trochę przykro mi to przyznawać, bo byłem współorganizatorem poprzedniego WordCampu, ale w tym roku merytoryczność (słownik w chrome mi mówi, że nie ma takiego słowa; z kolei Jan Bralczyk mawia, że słowa nie ma do chwili jego pierwszego użycia, więc zostawiam) wystąpień była na wyższym poziomie.


Szczególnie przypadły mi do gustu obie prezentacje Marcina Pietrzaka z Blomedia. W jednej opowiadał o wykorzystaniu SOLR jako zewnętrznego silnika wyszukiwania w WordPress, w drugiej skupił się na cache’owaniu danych różnymi metodami dostępnymi w WP. Prezentacje pozostawiły mały niedosyt, ale w kilkadziesiąt minut powiedzieć więcej się nie dało.

Niestety nie mogłem zostać do samego końca (powód jak wyżej – odległość) i przegapiłem kilka prezentacji. Patrząc na reakcje innych na twitterze i blipie muszę żałować, bo oceniane były bardzo wysoko. W tym roku tak zwanego hejtowania było znacznie mniej niż rok temu ;)

Prezentacje mają pokazać się online w postaci filmów, na co niecierpliwe czekam by nadrobić zaległości.

Organizacja

Paweł Ludwiczak spisał się rewelacyjnie. Na sześć minus. Pomimo wykruszenia kilku prelegentów, wszystko przebiegło sprawnie, nikt nikomu nie wchodził w przedział czasowy (a może właśnie owo wykruszenie w tym pomogło), udało się po każdym wykładzie wyłuskać kilka minut na rozprostowanie kości i rozmowy w kuluarach.

Minus przy szóstce wynika z kiepskiej jakości internetu na sali, choć nie wiem czy to problem z samą siecią, czy nieprzemyślana decyzja aby już w trakcie konferencji wszyscy wrzucali swoje zdjęcia do wspólnego katalogu na DropBox. Jedna osoba umieszczała tam 10 zdjęć, każde po 1,5 MB i od razu te 15 megabajtów ciągnęło kilkadziesiąt komputerów na sali. W efekcie transfer faktyczny wynosił 3 kBs co zachęcało jedynie do zamknięcia pokrywy laptopa. Dzielenie się zdjęciami zdecydowanie należało rozpocząć już po konferencji.

Gratisy były super, choć innego typu niż rok temu. Gdy w 2010 ludzie chwalili nas za kubeczki i koszulki, w tym roku zachwyt wywołała warstwa kulinarna. Darmowa pizza w przerwie pierwszego dnia (być może też drugiego, ale mnie już nie było), red bulle, soki, oczywiście też tradycyjnie kawa, herbata i ciasteczka.

Jeśli ktoś żałował, że na wstęp na WordCamp musiał wydać 40 złotych, doskonale się „odkuł” w czasie wieczoru z piątku na sobotę. Organizatorzy przewidzieli kupony na konsumpcję w barze o wartości 20 złotych. Jako, że bardzo dużo z zapisanych osób nie przyjechało (podobnie jak rok temu, jak widać konieczność zapłaty nie jest skuteczną zaporą przed przypadkowymi rejestracjami) dwudziestozłotowych kuponów każdemu przypadło przynajmniej kilka. Rekordziści mówili, że w sumie udało im się dostać ich pięć. To zapewne tłumaczy pustki na sali następnego dnia z rana ;)

Pomysły na przyszłość

Zastanawiam się czy coś można było zrobić lepiej i sam nie wiem. Na pewno przydałby się lepszej jakości internet (ale jak wspomniałem być może problemem był nadmierny transfer zdjęć). Dla takich dalekich przyjezdnych jak ja, na pewno warto o wiele wcześniej przedstawić agendę lub ramy czasowe imprezy, bym mógł lepiej dostosować sobie przejazdy i porezerwować noclegi. Ale wszystko inne było na tip top.

Kolejny WordCamp – Kraków, Gdańsk, a może gdzie indziej?

No właśnie, gdzie? Jakub Milczarek chciał chyba zapraszać wszystkich do Krakowa. W Poznaniu Michał Żuk wyraził chęć organizacji takowego w Trójmieście. A może inne pomysły?

Relacje innych

Czekam na Wasze komentarze – jak Wam się podobało? Albo dlaczego jednak się nie wybraliście? Opisaliście gdzieś swoje wrażenia, podzielcie się w komentarzach linkami do nich. Sam do tej pory trafiłem na dwie: tutaj i tutaj.

0 wyświetleń0 komentarzy

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

Comments


bottom of page